
Historia zamku Ogrodzieniec
Zarówno czas, jak i fakt, że w wiekach średnich człowiek nie przywiązywał wagi do prowadzenia obszernej dokumentacji i jej zachowywania, zrobiły swoje. Sytuacja taka sprawiła, że początki zamku nie są do końca jasne i giną w mrokach historii. Na dotychczasową wiedzę mają wpływ odkrycia na górze Birów, gdzie prawdopodobnie istniał gród starszy od Ogrodzieńca i zapewne jemu należałoby przypisać część podań wiązanych do tej pory z tym, najsłynniejszym Orlim Gniazdem. Warownia o strukturze drewniano- ziemnej powstała zapewne za panowania Bolesława Krzywoustego, który panował w Polsce w latach 1102-1138, i nazywana była „Wilczą Szczęką”. Ten pierwszy drewniany gród najprawdopodobniej spłonął w czasie pierwszego najazdu tatarskiego, jaki miał miejsce w 1241 roku, a wojska mongolskie nacierające na Węgry splądrowały i spustoszyły południowe ziemie Polski. Sama nazwa grodu może pochodzić od ogrodzenia, czy obwarowania.
Na zgliszczach grodu, Polowie XIV stulecia powstał, z fundacji króla Kazimierza Wielkiego, zamek murowany. Warownie wzniesiono przez nieznanych z imienia budowniczych, w nowym stylu gotyckim. Prawdopodobnie miało to miejsce w latach 1350-1370. Założenie miało charakter mieszkalny, ale przede wszystkim obronny, gdyż znajdowało się na pograniczu polsko- śląskim i miało, jako jeden z ogniw Szlaku Orlich gniazd bronić ziemie piastowskie przed najeźdźcami z Czech. Pierwszym dzierżawcą zamku został rycerz Przedbórz z Brzezia herbu Zadora (protoplasta rodu Lanckorońskich, którego ostatnia przedstawicielka- Karolina Lanckorońska, założycielka Instytutu Polskiego w Rzymie zmarła w 2002 roku). Przedbórz początkowo pełnił funkcje wojewody ziemi sieradzkiej, aż objął urząd marszałka królewskiego stając się najbliższym współpracownikiem monarchy.
Pod rokiem 1385 w kronice pisanej ręką Jana Długosza znajduje się informacja, iż zamek należał do podczaszego krakowskiego, cześnika Włodka Charbinowic. Jest to jedyne źródło to poświadczające, a wiadomym jest, że jeśli Długosz nie znał jakiejś daty z przeszłości to i tak ją podawał. Warownię miał przekazać Włodkowi, prawem dziedzicznym, król Władysław Jagiełło jako nagrodę za uwieńczone sukcesem negocjacje w sprawie unii polsko- litewskiej. Przedmiotem wieczystego nadania, oprócz samego zamczyska, stanowiły jeszcze dwa miasta Włodkowice i Koczurów oraz kilka wsi. Kilkadziesiąt lat później o wspomnianej własności wspominały również kroniki krzyżackie, co potwierdzałoby słowa polskiego kronikarza. Wedle tych dokumentów) w roku 1454, został pojmany pod Chojnicami i osadzony w niemieckiej niewoli, jeden z ówczesnych właścicieli- Bartosz Włodek. W tym czasie założenie zamkowe tworzyła trójkondygnacyjna, jednotraktowa wieża na wysokiej wschodniej skale tworząca tak zwany zamek wysoki, oraz jednotraktowy budynek o czterech pomieszczeniach na skale południowej, baszta południowa zwana Wieżą Skazańców o wysokości dwóch kondygnacji. Głowna brama wjazdowa prowadziła przez szczelinę po południowej stronie wzniesienia. Od północy, część nie osłoniętą skałami stanowił wał drewniano- ziemny broniący założenia architektonicznego.
W rękach Włodków zamek pozostawał aż do roku 1470, czyli przez cały wiek. W roku 1470, za kwotę ośmiu tysięcy florenów, majętność została zakupiona przez bogatych mieszczan krakowskich: im brama i Piotra Salomonowiczów.
Oddajmy głos kronikom: „… szlachetnie urodzony pan Jan Bartosz z Ogrodzieńca oznajmia, że sam gród Ogrodzieniecz dziedzicznymi majątkami do tego grodu przynależącymi, a mianowicie: miasta Ogrodzieniec i Włodkowice z wsiami dziedzicznymi: Rudniki, Parkoszowice, Góra, Nadolicze, Podlewany, Parwa, Rodaki, Kiełkowice, Klucze, Wiesiołka, Wysoka, etc. Z wszystkimi prawami i z wszestkiemi folwarkami, dolinami włościami, w ogóle z mieszkańcami, zamkami, domami, pastwiskami, łakami, polami, niwami, rolami i lasami, etc., do tego zamku, miasta, wsie w jakikolwiek sposób swobodnie należące, za ośm tysięcy florenów węgierskich czystego złota prawdziwej wagi (…), sławetnym Ibramowi i Piotrowi Salomonowiczom- mieszczanom krakowskim sprzedajemy i z praw na wieczne czasy rezygnujemy”.
W roku 1482 przyszli nowi właściciele- rodzina Rzeszowskich. Pierwszym z nich był Feliks Rzeszowski- proboszcz przemyski i kanonik krakowski katedralny. Zamek jednak nie przypadł mu do gustu, gdyż jeszcze w tym samym roku zamienił go na wieś Zawiercie. A na zamku osiadli jego krewni. Ci jednak, odstąpili za kolejne osiem tysięcy florenów, w dziesięć lat później, w roku 1492 rodzinie Pileckich. Pierwszym z rodu, który osiadł na Ogrodzieńcu był Jan Pilecki, syn Elżbiety z Pileckich granowskiej Jagiełłowej. Ciekawe? Otóż jego matka była królową polską, trzecią małżonką króla Władysława Jagiełły, a monarcha był jej piątym mężem. Po śmierci Jana, majątek objął jego syn- Mikołaj. Ten ożeniwszy się w 1501 roku przekazał swojej małżonce kwotę 3 tysięcy florenów węgierskich, którą zabezpieczył w ogrodzienieckich dobrach.
W roku 1522 na zamek powróciła rodzina Włodków. Niestety mizerny stan posiadania i zła sytuacja finansowa, na którą składały się liczne zobowiązania kredytowe spowodowały, że już rok później warownię, jako spłatę długów przejął niejaki Jan Boner. Był to wówczas jeden z najbogatszych ludzi na terenie Polski. Majątku dorobił się na produkcji papieru, dzierżawie komór celnych oraz dostawie srebra do królewskich mennic. Swoje dobra pomnożył wielokrotnie poprzez łączenie się w spółki z kupcami krajowymi i zagranicznymi oraz finansowaniu operacji kredytowych. W końcu został najbliższym współpracownikiem króla Zygmunta I Starego- jego bankierem i wielkorządcą krakowskim. Jego pozycję potwierdza fakt, iż w kaplicy królewskiej zwanej Zygmuntowską, postaci króla biblijnego króla Dawida nadano twarz Jana Bonera. Ale Jan był tak blisko monarchy, że zajmował się również weryfikacją kandydatek na małżonki dla królewicza Zygmunta Augusta. W roku 1514 uzyskał tytuł szlachecki. A na krakowskim dworze ścigał tępił wszelkie finansowe nadużycia i to on wpadł na pomysł by rozdzielić prywatny skarbiec królewski od skarbca państwowego. Był właścicielem wielu kamienic w Krakowie, Lwowie i Poznaniu, królewskiego gródka przy bramie Mikołajskiej w Krakowie, zakupił kaplicę świętego Ducha w kościele mariackim i przebudował ją na kaplicę swojego patrona czyli Jana Chrzciciela. Po śmierci Jana, majątek przejął jego niemiej uzdolniony bratanek- Seweryn. Ten dodatkowo został żupnikiem wielickim i panem na Rabsztynie i Ojcowie(kolejnych zamkach na Szlaku Orlich Gniazd).
Seweryn Boner, w roku 1530, rozpoczął wielką przebudowę warowni ogrodzieńskiej, w nowym renesansowym stylu, nadając jej charakter pałacu możnowładczego. Sama rodzina Bonerów przybyła do Krakowa pod koniec XV wieku, z rejonu Nadrenii. Pierwszy- Jan Boner starszy prowadził ożywiony handel z Norymbergą i współpracował z monarchami- Janem Olbrachtem i Aleksandrem Jagiellończykiem, przez co utorował drogę swoim potomkom.
Jak wyglądał zamek po bonerowskiej przebudowie, w nowej renesansowej szacie? Seweryn zlikwidował wał obronny funkcjonujący po północnej stronie wzgórza i w jego miejscu, na skale wzniósł czterokondygnacyjne skrzydło, z pomieszczeniami gospodarczymi, w których wykuto, głęboką na sto metrów studnię. Nadbudował zamek środkowy oraz wieżę południową o kolejne dwie kondygnacje. Wzniósł basztę zwaną Kredencerską oraz basztę bramną ze zwodzonym mostem, ustawionym na arkadowych podporach zanurzonych w fosie. Jego syn- Stanisław rozbudował skrzydło zachodnie umieszczając w nim komnaty prywatne i bibliotekę. Oprócz tego ufundował Kurzą Stopę, analogiczną jak na Wawelu, beluard oraz mur kurtynowy. Na głównym dziedzińcu powstał system krużganków, loggii, balkonów i ganków przez co zamek otrzymał miano drugiego Wawelu. Wówczas powstał mur obronny otaczający przedzamcze, na którego terenie wzniesiono browar i gorzelnię.
Cała rozbudowa trwała od 1530 do 1545 roku. Powstała rezydencja o kubaturze 32 tysięcy metrów sześciennych, z ponad 3 hektarowym przedzamczem. Do dziś krążą legendy o wyposażeniu pałacu, który miał, z uwagi na pychę właściciela dorównywać rezydencji monarszej. Podobno naczynia wykonane były z kryształu górskiego, kubki i kufle z orzecha kokosowego oprawionego w złoto, mahoniowe krzesła obijano srebrem, a na ścianach wieszano flandryjskie gobeliny.
Seweryn Boner przekazał zamek swoim czterem synom, ale to Stanisław objął go ostatecznie w posiadanie. Stanisław jednak nie doczekał się potomstwa. Majątek przeszedł w ręce jego siostry Zofii w roku 1562. Zofia wyszła za mąż za wojewodę lubelskiego- Jana Firleja. W ten oto sposób posiadłość otrzymała nowych właścicieli. Jan przekazał zamek, w testamencie, swojemu synowi Mikołajowi- wojewodzie krakowskiemu i bliskiemu przyjacielowi Jana Kochanowskiego. Jan buduje dziedziniec rycerski, a jego syn nowoczesne umocnienia w postaci bastionu beluard i suchą fosę oraz dziedziniec turniejowy. Jest rok 1587, kiedy to o koronę Rzeczpospolitej walczy Zygmunt Waza, popierany przez ciotkę królową Annę Jagiellonkę i hetmana Jana Zamoyskiego, z arcyksięciem habsburskim- Maksymilianem. Ten drugi, co prawda, nie zdobył polskiego tronu, ale zajął zamek w Ogrodzieńcu, splądrował go i zrabował liczne kosztowności.
Po śmierci Mikołaja dobra przejmuje jego syn- Jan. Ten nie mając dzieci przekazuje zamek w ręce stryjecznego brata, kasztelana lubelskiego- Andrzeja Firleja, który ozdabia wnętrza pałacu w stylu barokowym, a nad bastionem wznosi salę marmurową.
Kiedy umiera Andrzej Firlej majątek przejmuje jego żona Zofia Petronela z Tarnowskich i odstępuje majątek synowcowi- Mikołajowi Firlejowi. W tym samym roku, 1664, Mikołaj sprzedaje posiadłość kasztelanowi krakowskiemu Stanisławowi Warszyckiemu.
Warszycki nabył majętność mocno zrujnowaną przez Szwedów, kiedy w latach 1655-1660 okupowali oni tereny Rzeczpospolitej. Zamek był ograbiony, splądrowany i częściowo spalony. W związku z odbudową otoczył go murem obwodowym, wybudował nową bramę wjazdową poprzedzoną fosą i mostem zwodzonym, w okolicy obecnej kasy biletowej, a tuż obok powstaje stajnia i wozownia.
Sam właściciel budził wśród okolicznych mieszkańców sprzeczne uczucia. Mówi się, że kasztelan przeciążał poddanych robocizną i zbyt dużymi nakładami, dręczył ich i katował, księży nie szanował, świętymi gardził, a swoją małżonkę kazał publicznie wychłostać. Jednak, w czasie potopu szwedzkiego, okazał się niesamowitą odwagą i rycerstwem. Pokonał wrogie wojska w Pilicy, Dankowie i Krzepicach. Miał brać czynny udział w obronie Częstochowy, którą upamiętnił Sienkiewicz na kartach „Potopu”. W należącym doń Dankowie, twierdzy bardzo warownej, gościł króla Jana Kazimierza i królową Ludwikę Marię Gonzagę, hetmana Stefana Czarneckiego i licznych senatorów, z którymi obradował nad odbudową zniszczonej ojczyzny.
Po Stanisławie majątek przeszedł na jego syna Jana Kazimierza, a potem w ręce córki i wnuczki po niej- Barbary Warszyckiej. Ta ostatnia wyszła za mąż za starostę wieluńskiego- Kazimierza Męcińskiego i przekazała zamek, w wianie, nowej rodzinie.
Było to w 1697 roku. Dwa lata później sporządzono jeden z pierwszych obszernych inwentarzy zamku. Jak wyglądał zamek w 1699 roku? Do majętności wchodziło się bramą opatrzoną w taras widokowy, której dębowe odrzwia obite były żelazną kratą. W narożach muru obronnego stały wysokie czopy (baszty). Na pierwszym dziedzińcu znajdowały się: kordegarda i dwa sklepiki z zejściami do piwnic. Na zamku wyższym znajdowały się ganki, okna kratami obite. Wewnątrz zamczyska; przez sień szło się do kaplic i pokoi krocząc podłogą która cegłą była wyłożona. Większość komnat opustoszałych, bez jakiegokolwiek wyposażenia. Oddajmy tu pierwszeństwo dokumentowi, który opisuje jedna z komnat:
„Podłogi nie masz, mur bardzo popsowany. Komnata bez drzwi, bez okien, bez pieca, a mur bardzo nadpsuwany. Zszedwszy z tej komnaty do sieni, na niższy ganek balasów miejscami nie dostanie, a miejscami popsowane”.
Nieco lepiej wyglądała izba stołowa, do której wchodziło się przez drzwi umocowane na esowatych zawiasach. Wewnątrz stał piec kaflowy, błękitny, stół niewielki, prosty obraz Matki Boskiej Częstochowskiej w zielonej, prostej ramie. Podłoga marmurowa do połowy zniszczona, acz komin wykonany z marmuru ostał się cały.
Jak widać, mimo licznych prób odnowy zamku, pozostawał od w dalszym ciągu w stanie zniszczenia. Reszty dopełnił rok 1702. Wówczas król August II Mocny wdał się w wojnę północną. W walkach udział brały: Dania, Szwecja, Sasksonia i Rosja, a wszystkie działania toczyły się na terenie Rzeczpospolitej, która nie była stroną w wojnie. Wówczas zamek ponownie zdobyli Szwedzi i ponownie go okupowali. Splądrowali majątek, zrabowali resztę skarbów i warownie podpalili.
Mówi się, że Kazimierz Męciński był właścicielem wielkiej wartości klejnotów Jerzego Rakoczego, sojusznika Polski w walce ze Szwedami, który potem przekupiony przeszedł na stronę przeciwną. Rakoczy miał pozostawić wielkie skarby uzyskane od Szwedów i w wyniku rabunku uciekając przed cesarzem austriackim z Polski. Wszystkie one ukryte były najpierw w zamku ogrodzienieckim, później przewieziono je do pałacu we Władowicach, a stamtąd w 1702 umieszczono w depozycie na Jasnej Górze, gdzie znajdują się do dnia dzisiejszego, lecz tylko w części. Tymczasem ród Męcińskich na skutek rozmaitych niepowodzeń, zaburzeń politycznych i innych nieszczęść zaczął w połowie XVIII stulecia w szybkim tempie tracić swój majątek, a brak możliwości odzyskania jasnogórskiego depozytu nie pozwolił na odbicie się od dna. Sytuacja taka niekorzystnie odbiła się również na warowni, której stan techniczny był coraz gorszy. Wreszcie w roku 1784 na wpół zrujnowany zamek sprzedano podsędkowi ziemi krakowskiej Tomaszowi Jaklińskiemu. Zadowolił się on jednak tylko częściowym jego odrestaurowaniem; nie dbając o zachowanie całości z kamienia zamkowego wzniósł nowy kościół w pobliskim Ogrodzieńcu. Po jego śmierci w 1810 roku środkową część warowni zamieszkiwała jeszcze siostra Jaklińskiego, Mieroszewska, kiedy jednak i w tym miejscu pojawiło się zagrożenie zawaleniem, przeniosła swą siedzibę do pobliskiego folwarku. Gdy syn Mieroszewskiej- August odstąpił ruinę Ludwikowi Kozłowskiemu, ten rozpoczął systematyczną jej rozbiórkę pod budowę ciągu budynków folwarcznych i owczarni, a resztki ocalałego dziedzictwa sprzedał Żydom. Ostatnim przedwojennym właścicielem warowni była mieszkająca w pobliskim zaścianku rodzina Jana Michajłowa Wołczyńskiego, który kupił ją w roku 1899 od Fierscha Tandziełowicza Appel'a.
Nieco wcześniej, bo w 1885 roku, zamek odwiedza 19letni Aleksander Janowski. Zainspirowany widokiem średniowiecznej warowni, przebudowanej w stylu włoskiego renesansu, świadczącej o świetności dawnej Polski, a takie widoki robiły duże wrażenie na Polakach żyjących pod zaborami, zakłada w 1906 roku, Polskie Towarzystwo Krajoznawcze, przekształcone później w PTTK. Ruiny zamku stały się symbolem organizacji, zamieszczonym w jej logotypie. A tak oto Janowski wspominał swój pierwszy pobyt na zamku ogrodzienieckim:
„Zamek był tak olśniewający, że pędem ku niemu pobiegłem… Po południu nadciągała burza: jakie to inne było zamczysko w świetle błyskawic rozdzielających szare tło chmur. Zostałem na noc. Była księżycowa. Srebrny połysk znów na swój połysk rozświetlił ruiny. Czy wielu ludzi mogło widzieć takie czary? Miliony Polaków nie widziały, że jest jakiś Ogrodzieniec lub gdzie go szukać”.
Jak wspomniałem, przez cały XIX wiek zamek ulegał dewastacji za sprawą nieprzemyślanych działań właścicieli. Dopełnił tego, na początku XX stulecia, niejaki Kozłowski, chłop, który po kilka złotych sprzedawał kamienie z murów zamkowych jako budulec dla okolicznej ludności.
Jak większość majątków w Polsce, po drugiej wojnie światowej, znacjonalizowano też Ogrodzieniec. Już w 1949 roku rozpoczęto działania zmierzające do zabezpieczenia murów w postaci trwałej ruiny. Dalsze prace konserwatorskie prowadzono w latach 1959- 1975 i połączono je z kompleksowymi badaniami archeologicznymi. Dokonano dokumentacji, odkryto liczne fragmenty posadzek i destrukt architektoniczny, wiele zabytków ruchomych w tym 168 kul armatnich, ukucia broni i liczne monety. W zachodniej części zamku odkryto wiele szczątków organicznych w tym kości zwierzęce.
W roku 1973 zabezpieczona ruinę otwarto dla zwiedzających.
W roku 2001 na terenie zamku, reżyser Andrzej Wajda zekranizował komedię Aleksandra Fredry, pod tytułem „Zemsta”. Po realizacji tej ekranizacji pozostawiono znaczną część scenografii, która z jednej strony może budzić zaciekawienie zwiedzających, ale z drugiej- zasłania dużą część starych murów zamczyska.